Forum Młodych Pisarzy
Forum dla wszystkich fascynatów pióra
FAQ  ::  Szukaj  ::  Użytkownicy  ::  Grupy  ::  Galerie  ::  Rejestracja  ::  Profil  ::  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ::  Zaloguj


[R][T][+13] Czerwony Szalik
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Młodych Pisarzy Strona Główna » Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Midnight
Piśmienny



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pisarka

PostWysłany: Wto 19:13, 11 Gru 2012    Temat postu: [R][T][+13] Czerwony Szalik

Witam w temacie, w którym to wstawiać będę kolejne rozdziały mojego najświeższego opowiadania.
Na początku odniosę się do limitu wiekowego - w sumie, w opowiadaniach nie ma żadnych scen drastycznych, tylko tyle, że czasami pojawiają się powszechnie znane wulgaryzmy i tak dalej. Smile
Tematyka opowiadania - całkowicie wymyślona przeze mnie fabuła. Niektóre fakty (typu mecze, wyniki tych meczów i tak dalej) są jak najbardziej prawdziwe. Tak samo, jak nazwiska siatkarzy występujących w tym opowiadaniu.
Wszystko opiera się raczej na mojej pasji do siatkówki. Występują siatkarze, ale juniorzy. Juniorska reprezentacja Polski oraz chyba dwa juniorskie kluby. W razie czego, będę tłumaczyła. Smile
Teraz już nie przedłużam i zapraszam do czytania i komentowania!
Pierwsze dwa rozdziały dodaję za jednym zamachem, jako że są bardzo krótkie.




Rozdział pierwszy. Droga
Natarczywy dźwięk budzika sprawił, że Oliwia otworzyła oczy.
Zerknęła na datę na telefonie i uśmiechnęła się szeroko do ekranu. To był ten dzień. Nadszedł. Tego sobotniego popołudnia miała założyć barwy narodowe, wziąć w dłoń czerwony szalik i ruszyć na pierwszy mecz siatkówki.

Odkąd pamiętała ten sport był w jej życiu. Już za czasów dzieciństwa słuchała o tym, jak najpierw jej babcia, a potem i ojciec grali w drużynach siatkarskich i zbierali wiele nagród. Teraz miała 17 lat i swoje własne marzenia, i swoje własne nagrody do zdobycia. Ale nie tym razem. Dziś miała jechać kibicować reprezentacji podczas Mistrzostw Europy. Oh, nie, nie tej, którą wszyscy tak dobrze znali. Jej pierwsze siatkarskie doznania na żywo miały mieć miejsce na trybunach podczas meczu kadry juniorskiej.

- Zawsze coś - wymamrotała sama do siebie. - Juniorzy przynajmniej nie są wszyscy zajęci.

Nie mówiła tego z jakimiś poważnymi zamiarami. Ba, kto normalny szedłby na mecz po to, żeby wyhaczyć sobie jakiegoś gracza? Z cichym westchnieniem zwinęła się z łóżka i ruszyła w stronę łazienki. Nigdy nie była rannym ptaszkiem, a zerkając po drodze na zegar zauważyła, że dochodzi już jedenasta. Tak, nie ma to jak wakacje. Nikt nie patrzył na nią krzywo, kiedy śniadanie jadła na obiad, bo przecież były wakacje. A wakacje były po to, żeby odespać cały męczący rok szkolny- z takiego założenia wychodziła.

W toalecie spędziła kilkanaście długich minut, powoli rozczesując swoje długie, sięgające do pępka włosy i przyglądając się sobie w lustrze. Czy była jej pisana kariera siatkarki? Czy kiedykolwiek będzie miała okazję wejść na parkiet i zmierzyć się w spotkaniu oglądanym przez setki, a może i nawet tysiące kibiców? Czy to było jej przeznaczone? Cóż, tego miała się dopiero dowiedzieć.

Odłożyła grzebień na swoje miejsce. Nie, to nie był czas na takie głębokie rozmyślania. Nie, kiedy tak burczało jej w brzuchu. Posłała nikły uśmiech w stronę swojego odbicia i poszła zjeść coś dobrego na śniadanie w porze obiadowej.

***


- Długo jeszcze? - Oliwia ze zniecierpliwieniem stukała swoimi biało - czerwonymi paznokciami w klamkę drzwi ich rodzinnego samochodu. Co rusz zerkała na zegar - to miało być ważne wydarzenie w jej życiu, życiu jako kibica siatkówki. Nie mogła się przecież spóźnić.

- Spokojnie, czasu mamy dość. Weź się trochę rozluźnij, Iwa - rzucił lekko zdenerwowany ojciec.

Tak, może zadawała to pytanie trochę zbyt często, ale to, że od kilkunastu minut jechali jakieś 5km/h przez jakichś pacanów, którzy stuknęli się na skrzyżowaniu, wcale nie pomagało jej w rozluźnieniu się.

- A ile mamy do hali? - ponownie podjęła temat, przygotowując się do obliczeń. Przecież miała to na fizyce. Potrzebowała prędkości, drogi i wtedy po podstawieniu do odpowiedniego wzoru, powinien jej wyjść czas...

Usłyszała charakterystyczny dźwięk zaciąganego hamulca ręcznego. Nie rozumiała, co się dzieje, dopóki nie wyjrzała przez okno. Słowa taty, tylko potwierdziły, to, co zobaczyła.

- Jesteśmy na miejscu.





Rozdział drugi. Pierwszy mecz.
Gmach Hali Sportowo-Widowiskowej w Gdyni robił ogromne wrażenie. To jednak nie było to, co widzieć to wszystko w telewizji czy w internecie. Już przed wejściem do budynku czuła tę niesamowitą atmosferę, o której wszyscy zawsze mówili. Cóż, może nie miało być to pierwszoligowe spotkanie ani Puchar Świata, ale i tak cieszyła się, że tutaj dotarła i mogła zasiąść na trybunach.

Pomimo niesamowitych korków po drodze, bo, jak zwykle, cały wszechświat był przeciwko niej, dotarli na trybuny jeszcze z wystarczającym zapasem czasu. A to wszystko dzięki temu, że Oliwia dokładnie wszystko zaplanowała i niemal wybłagała na kolanach wcześniejszy wyjazd. W hali znajdowało się jeszcze niezbyt wielu kibiców, więc miała całkiem spory wybór miejsc. Decyzja była natychmiastowa, zajęli miejsca na trybunie po stronie pierwszego sędziego, usiedli w bardzo komfortowym, trzecim rzędzie, skąd widok na boisko robił cudowne wrażenie. Na myśl, że zaraz na jej oczach reprezentacja Polski zmierzy się z Włochami, po plecach przebiegły jej przyjemne dreszcze.

W końcu, po kilkunastu zrobionych zdjęciach na tle boiska i po kilkunastu minutach rozmowy z rodzicami na temat tego, co miało się niedługo wydarzyć, na parkiet wybiegli siatkarze. Oliwia uśmiechnęła się szeroko i uważnie obserwowała, jak juniorzy rozgrzewają się przed czekającym ich meczem. Przecież zawsze mogła coś podpatrzeć od ludzi, którzy prawdopodobnie mieli zajmować się siatkówką zawodowo. Albo już się nią zawodowo zajmowali.

Przez te trzydzieści minut rozgrzewki, Oliwia bardzo uważnie obserwowała, w jaki sposób gracze się rozciągają, jakie wykonują ćwiczenia. Przyłapała się nawet na tym, że notowała wszystko w myślach. Nawet to, jak podrzucają sobie piłkę, czy wyskakują do bloku. Wszystko to bardzo ją fascynowało i nie mogła oderwać wzroku. Przecież odkąd załapała, o co chodzi w siatkówce, odkąd nauczyła się odbijać piłkę wiedziała, że jej marzenia będą z nią powiązane. Często przed snem wyobrażała sobie, że to ona wychodzi na parkiet, wita się z kibicami, a potem zapomina o bożym świecie i skupia się na grze, by wygrać mecz i podziękować kibicom za doping.

Z tych rozmyślań wyrwał ją dźwięk gwizdka. Wszyscy wstali, by odśpiewać hymny. Po kilku minutach spotkanie rozpoczęło się i Polacy zaczęli walkę o cenne punkty z Włochami. Jej ulubiony, czerwony szalik z napisem "Polska" spoczywał na jej ramionach, a ona biła brawo i cieszyła się z każdego kolejnego punktu i akcji. Niestety, wszystko co dobre ma swój koniec i po mniej-więcej dwóch godzinach wszystko było jasne. Polscy juniorzy wręcz rozmiażdżyli w tie-break'u swoich przeciwników, wygrywając w ten sposób mecz i zarabiając dwa punkty na swoje konto. Ludzie byli przeszczęśliwi, wszyscy stali i nieprzerwanie bili brawo, skandując "dzię-ku-jemy, dzię-ku-jemy!". To była ta słynna polska społeczność kibiców siatkówki. Atmosfera była niesamowita, udzielała się absolutnie wszystkim znajdującym się pod dachem hali.

Kilka minut później ludzie zaczęli opuszczać salę. Część zeszłą do band reklamowych, żeby spotkać się ze swoimi idolami, pogratulować, poprosić o zdjęcie czy autograf. Oliwia pomyślała, że w sumie też mogłaby tam podejść, bo w końcu chłopcy byli przyszłością polskiej siatkówki, a za kilka lat takie zdjęcie będzie prawdziwym skarbem z wielką wartością sentymentalną i nie tylko. Oznajmiła swojej młodszej siostrze, że idzie poszukać Macieja Muzaja - jednego z najczęściej punktujących graczy, atakującego reprezentacji Polski, chociaż wiedziała, że pewnie będzie oblegany przez fanów. Nie pomyliła się. Wokół siebie słyszała tylko "Maciej, podejdziesz?", "Maciej, mogę zdjęcie?" czy "Maciej, podpiszesz mi się tutaj?". W końcu, ludzie dostali czego chcieli i trochę się przerzedziło. Po całkiem długim czasie oczekiwania, nadeszła jej kolej. Podeszła do siatkarza z uśmiechem na ustach.

- Cześć. Mogłabym zrobić sobie z tobą zdjęcie? - spytała, próbując przekrzyczeć wszystkich ludzi naokoło.

Siatkarz pokiwał twierdząco głową i bez ostrzeżenia zdjął jej szalik kibica.

- Zawsze taki chciałem mieć - wytłumaczył z uśmiechem. - Nie pogniewasz się, jeśli to ja go będę trzymał na zdjęciu?

Oliwia szczerze się zaśmiała.

- Pewnie, że nie.

Po tych słowach ustawili się na tle boiska, Oliwia przekazała aparat swojej siostrze, a ta zrobiła im zdjęcie. Kiedy było już po wszystkim, dziewczyna odwróciła się do siatkarza, podziękowała z szerokim uśmiechem na ustach i ruszyła na "polowanie" na innych graczy. Udało jej się zrobić jeszcze zdjęcie ze środkowym - Janem Nowakowskim i przyjmującym - Łukaszem Łapszyńskim. Robiło się coraz później, więc rodzice postanowili, że czas już na nich. Musieli wracać. Oliwia niechętnie się zgodziła i poszła za swoimi starszymi do samochodu.

Po drodze do domu dziewczyna była wręcz w szampańskim nastroju. Oto uczestniczyła jako kibic na trybunach w swoim pierwszym meczu siatkówki, reprezentacja po wspaniałym i emocjonującym meczu wygrała, zrobiła sobie zdjęcie ze swoimi idolami - ten wieczór właściwie nie mógł być już lepszy. Śpiewając absolutnie każdą piosenkę, którą puszczali w słynnym radiu, przeglądała zdjęcia, które udało się jej zrobić. Kilka wyszło naprawdę dobrze, ale kilka było bardzo rozmazanych. W końcu dotarła do zdjęć z siatkarzami, już po meczu. Najpierw zdjęcie z Maćkiem Muzajem, który był naprawdę miły i nawet pożyczył jej ulubiony, czerwony szalik kibica, który... zostawiła na hali! Prawdopodobnie zostawiła go atakującemu, kiedy już zrobili sobie zdjęcie. Pacnęła się w czoło. Świetnie! Teraz już go pewnie nigdy nie odzyska, ale, cóż, to chyba najlepsza wersja jego zgubienia, jaką mogła sobie wyobrazić.

Powrót do domu trwał krócej niż jazda na mecz. Albo tylko jej się tak wydawało przez ten dobry nastrój i śpiewanie piosenek.

Kiedy weszli już do mieszkania, Oliwia pognała do łazienki, gdzie umyła się pod prysznicem, śpiewając w kółko refren jednej piosenki, która nie mogła przestać jej męczyć, na zmianę ze słynną siatkarską przyśpiewką "W górę serca". Nadal czuła przyśpieszone bicie serca i adrenalinę, która buzowała w jej żyłach. Wiedziała, że dzisiaj zaśnięcie nie przyjdzie jej łatwo.

Po ciepłym prysznicu ułożyła się w swoim wygodnym łóżku i wbiła wzrok w sufit. Kilka minut później ponownie wyciągnęła z torebki aparat i przejrzała kolejny raz wszystkie zdjęcia. Odkąd opuściła halę, wszystko to, co zobaczyła i co się stało wydawało jej się snem. Albo może wytworem wyobraźni. Jedynymi dowodami na to, że było inaczej były właśnie zdjęcia i brak szalika. Uśmiechnęła się na te wspomnienia, a potem przyszedł sen.

***

Rano obudził ją dzwonek do drzwi. Krzyknęła, żeby ktoś, ktokolwiek otworzył, bo przecież była w samej piżamie, ale nie było żadnego odzewu. Znowu pacnęła się w czoło. Rodzice przecież byli w pracy, a siostra coś tam mówiła, że miała iść do koleżanki, czy kuzynki, czy kogośtam...
Cóż, może to był tylko wujek z naprzeciwka pożyczyć cukier chciał, czy coś. Z westchnieniem wstała, zarzuciła na siebie szlafrok i ruszyła, żeby otworzyć drzwi. Nacisnęła klamkę i oto jej oczom ukazał się nie kto inny, jak... Maciej Muzaj.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
TheJacob
Admin Techniczny



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pisarz

PostWysłany: Wto 19:50, 11 Gru 2012    Temat postu:

Opowiadanie świetne! Nie wiem czemu wcześniej go nie wystawiłaś. Luźno się czyta, pomysł okej.
Pisz dalej, wstawiaj tutaj kolejne rozdziały jak najszybciej ;P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Balladyna
Strażnik pióra



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 216
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane / Astromnilie
Płeć: pisarka

PostWysłany: Wto 21:56, 11 Gru 2012    Temat postu:

Rozpoczyna sie bardzo ciekawie. Taka, mila i wesola opowiastka po powrocie ze scianki. Czekam na dalsze czesci.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JarkacPL
Błędne pióro



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczyrk
Płeć: pisarz

PostWysłany: Wto 22:22, 11 Gru 2012    Temat postu:

Fajne, czekam na następne rozdziały.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez JarkacPL dnia Wto 22:23, 11 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Midnight
Piśmienny



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pisarka

PostWysłany: Pią 16:14, 14 Gru 2012    Temat postu:

Dziękuję wszystkim za fatygę i komentarze, wiele dla mnie znaczą. Smile
Teraz na miły (mam nadzieję) początek weekendu. Znowu dodaję dwa rozdziały, bo są króciutkie. Później już będzie po jednym, normalnie. Smile


Rozdział trzeci. Niespodziewany gość.

- Zaraz się obudzę, zaraz się obudzę - powiedziała na głos gapiąc się na siatkarza przed sobą.

- Tak, dzień dobry - odparł z uśmiechem chłopak. - Oliwia, tak? Pomyślałem, że oddam ci szalik...

- Bardzo miło z twojej strony, ale to tylko sen - Oliwia nadal stała jak słup soli, trzymając kurczowo klamkę.

Muzaj uniósł brwi.

- Dlaczego tak uważasz? - spytał tak po prostu.

Dziewczyna zaśmiała się i pokręciła głową.

- Bo skąd miałbyś niby mieć mój adres? To się nie trzyma kupy. Ani trochę.

Siatkarz wręczył dziewczynie jej ulubiony, czerwony szalik kibica tak, jakby to miało wszystko wyjaśnić. Iwa uniosła brwi i przeczesała palcami włosy, nadal nie rozumiejąc o co chodzi. Chłopak zaśmiał się i wskazał na skrawek cienkiej taśmy przyszytej do czerwonego materiału.

- Musiałaś zapomnieć, że na metce zapisałaś swoje dane i adres.

Oliwia przyjrzała się jasnej tasiemce i uśmiechnęła się po nosem.

- Dobra, niech ci będzie, to ma sens. Ale - przeniosła wzrok z szalika na siatkarza stojącego w drzwiach. - Nie powinieneś dzisiaj trenować, ćwiczyć i tak dalej? Przecież jutro macie kolejny mecz, gracie z Serbami i...

Chłopak zaśmiał się wywracając oczami.

- Trening zaczynam za... - zerknął na zegarek na swojej ręce. - Godzinę i 57 minut. Powiedzmy, że dojazd z powrotem zajmie mi godzinkę, więc nadal mam 57, nie, zaczekaj, 56 minut wolnego. - Przeniósł wzrok na dziewczynę stojącą w progu. - Zechciałabyś spędzić ten czas ze mną?

Pytanie było właściwie bardzo spontaniczne, ot, tak, żeby porozmawiać jak dobrzy znajomi. A nie jak siatkarz z przyszłością, członek kadry juniorskiej i wierna fanka siatkówki. I siatkarzy także, nie oszukujmy się. Oliwia chwilę jeszcze stała i wpatrywała się w chłopaka przed sobą. Po chwili pacnęła się w czoło.

- Tak, jasne! Może wejdź i zaczekaj, a ja się ubiorę, bo, jak widzisz - wskazała na swój "strój" i fryzurę, która wyglądała jak stóg siana.

- Nie ma sprawy - chłopak znów się zaśmiał. Iwa musiała przyznać, że z uśmiechem było mu do twarzy.

Dziewczyna zaprosiła Muzaja do pokoju dziennego i poprosiła, żeby ten zaczekał na nią. Sama pobiegła do pokoju, zgarnęła jedne z lepszych ciuchów, jakie miała i pognała do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.

Stanęła przed lustrem w łazience, cały czas pełna niedowierzania tego, co miało miejsce w jej domu. W jej domu. Pokręciła głową. Po chwili jednak porzuciła te wszelkie przemyślania, bo na nic by się jej to nie zdało. Poza tym, mieli ograniczoną ilość czasu. Niecała godzina. To i tak więcej, niż mogłaby sobie kiedykolwiek wymarzyć.

W końcu zabrała się za ogarnianie swojego wyglądu. przebrała się w swoje jeansowe rurki, podkreślające jej wysportowaną sylwetkę. Na górę zarzuciła dosyć luźną bluzeczkę. Włosy rozczesała i spięła w niechlujnego koka, jako, że nie miała zbyt wiele czasu na wymyślanie nie wiadomo czego. Obmyła twarz i na szybko pomalowała rzęsy, na szczęście udało jej się zrobić to w miarę dokładnie i nie rozmazując przy tym niczego, co czasami się zdarzało.

Kiedy już się przygotowała, wyszła z łazienki. Przechodząc korytarzem zerknęła przelotnie na zegar. Przebranie się zajęło jej jakieś dziesięć minut. Kiedy weszła do pokoju, Maciej Muzaj stał przy jednej z komód, na której ustawione były jej zdjęcia z siostrą sprzed dobrych kilku i kilkunastu lat.

- To twoja siostra?

- Tak. Jest trzy lata młodsza.

Chłopak odwrócił wzrok od drewnianych ramek ze zdjęciami i zerknął na Oliwię. Uniósł brwi i uśmiechnął się szeroko.

- Dobrze. A więc, mamy jeszcze 45 minut. Jako że ja nie jestem z tych stron, może ty coś zaproponujesz?

Dziewczyna zmarszczyła czoło i przemyślała wszystkie możliwe opcje. Nie mieli wiele czasu, więc musiała wybrać tylko kilka atrakcji dla niespodziewanego gościa.

- Cóż, jako, że mamy ograniczoną ilość czasu, proponuję krótki spacer i lody w naszej najlepszej kawiarence. - Oznajmiła zadowolona ze swojego planu. - Niestety, tylko na tyle wystarczy nam czasu, więc będziesz musiał jeszcze raz mnie odwiedzić, żeby zobaczyć wszystko, co to miasto ma do zaoferowania.

Muzaj uśmiechnął się i skinieniem głowy zgodził się na jej plan. Iwa nie wiedziała, czy to była również zgoda na ponowny przyjazd, chociaż bardzo tego chciała i wmawiała sobie, że tak będzie.

Kilka minut później spacerowali już chodnikiem małego, kaszubskiego miasta. Rozmawiali. Rozmawiali dużo i na dużą ilość tematów. Wszystko się kleiło, nie było ani jednego momentu, którego tak często określa się niezręczną ciszą. Rozmawiali właściwie o wszystkim. O tym, jak wyglądają zgrupowania, o tym, jak to jest uczyć się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w słynnej Spale, ale też o tym, jak to jest chodzić do całkiem normalnego liceum. O tym, co lubią jeść, a czego nie. O tym, jakiej muzyki słuchają. O ich gustach filmowych.

W trakcie ich krótkiego spaceru przeszli się nad jedno z pięciu jezior, które znajdowały się w jej mieście. Przeszli się nad jego brzegiem, dalej rozmawiając, o wszystkim i o niczym. Temat zszedł już na książki, jakie ostatnio czytali i Oliwia opowiadała z zaangażowaniem o tej powieści, która zrobiła na niej tak ogromne wrażenie, gestykulując przy tym rękoma, jak to miała w zwyczaju. W pewnym momencie tak się zamachnęła, że jej gość po prostu oberwał. W twarz. Iwę z miejsca wmurowało.

- Ojejku, przepraszam, przepraszam... - zaczęła i przerwała, kiedy tylko zorientowała się, że Muzaj śmiał się.

- Dziewczyno, okaleczysz mnie - wydusił przez śmiech. - Masz taką siłę w rękach, że mogłabyś zabić.

- Już mówiłam, przepraszam. - I ona ledwo powstrzymywała śmiech. - Chodź już na te lody.

Kawiarenka, do której zabrała siatkarza była dosyć niewielka, ale przytulna. Znajdowała się na pierwszym piętrze jednego z najnowszych budynków w mieście. Kiedy minęli jej próg, ruszyli w stronę dwuosobowego stolika przy oknie. Wzięli kartę z ofertą deserów i wybrali sobie po jednym. Kelnerka, która przyjmowała zamówienie była trochę zbyt miła i uśmiechnięta, ale widać było, że się starała.

Po kilku minutach ich lody wjechały na stół. Szczerze mówiąc, były o wiele większe, niż można było sobie wyobrazić. Obydwoje niemal od razu zabrali się za swoje porcje, jednak Oliwia już po kilku łyżeczkach się poddała. Owszem, uwielbiała słodycze, ale ten deser był zdecydowanie przesłodzony. Odsunęła od siebie pucharek prawie pełen lodów, owoców i syropów i zerknęła na Muzaja, któremu najwyraźniej smakowało.

- Czy siatkarze czasem nie powinni odżywiać się, wiesz, zdrowo? - spytała Iwa z uniesioną brwią.

- Hmmm, chyba masz rację. Więc wiesz, jeśli jutro będę wyglądał i skakał jak słoń, to będzie twoja wina - odparł z uśmiechem. - Ale prawdę mówiąc, te jedne lody nie powinny mi zaszkodzić.

- Oj, daj spokój. Bo jak jutro przeze mnie przegracie, to... - i odsunęła od niego pucharek.

- Ejże! Oddawaj! - krzyknął chłopak ze śmiechem.

- Nie, nie, nie. Wybrałeś sport, to masz sport. Wystarczy. - I ona już się śmiała.

Po kilku minutach zapłacili za swoje niedojedzone desery i wyszli na zewnątrz.Wrócili spacerkiem z powrotem pod jej dom, gdzie już ktoś na niego czekał.

- Czas na mnie - oznajmił siatkarz.

- Rozumiem. Ktoś po ciebie przyjechał? - spytała unosząc brew.

- Tak się złożyło, że jeszcze nie mam prawa jazdy. John po mnie przyjechał.

Oliwia zerknęła przez okno do środka samochodu, w którym za kierownicą siedział Jan Nowakowski. Więc to był ów John. Faktycznie, przypomniało jej się jak podczas meczu któryś z kibiców krzyczał coś o jakimś Johnie, ale myślała, że jej się przesłyszało.

- Ah, rozumiem - odparła odruchowo.

- Przyjedziesz na jutrzejszy mecz? - spytał ją nagle.

- Postaram się - odrzekła z uśmiechem Oliwia. - Trzymaj się, Maciej. - dorzuciła, kiedy już wsiadał do auta.

- Trzymaj się. - odpowiedział niemal natychmiast.

A potem odjechał.

***

- I nie wzięłaś jego numeru?! - słyszała głos swojej przyjaciółki, Alicji, w słuchawce.

- Nie, jakoś o tym nie pomyślałam, naprawdę. - Tłumaczyła się Iwa.

- Jesteś nienormalna, naprawdę! Taka okazja! Taka okazja, dziewczyno! - Oliwia niemal słyszała pacnięcie Ali w czoło. - Ale jutro jedziesz na ten mecz, tak?

- Nie wiem, czy dam radę...

- Oh, daj spokój! Daj spokój! MUSISZ, rozumiesz, musisz tam pojechać. Maciej Muzaj chce, żebyś przyjechała na mecz, dziewczyno!

- Postaram się - odpowiedziała Alicji dokładnie to samo, co siatkarzowi kilkadziesiąt minut wcześniej.



Rozdział czwarty. Kolejne spotkanie.
- Naprawdę! Będę zmywała naczynia do końca świata, tylko pojedźcie ze mną na ten mecz!

- Iwa, co cię tak wzięło? - jej matka spytała z uśmiechem.

Co ją wzięło? Otóż, była na swoim pierwszym meczu siatkówki i zrobiła sobie pierwsze zdjęcia z siatkarzami w życiu. U jednego z nich zostawiła swój ukochany szalik, który został jej osobiście przez niego dostarczony. Spędziła z atakującym kadry juniorskiej bardzo miłą godzinę - niecałą godzinę. I została przez niego spytana, czy przyjedzie na dzisiejszy mecz z Serbią. Oczywiście, że chciała przyjechać. Musiała tylko poprosić, a raczej ubłagać, rodziców, by z nią pojechali. Jednak nie to powiedziała.

- Wiesz, mawia się, że chodzenie na mecze siatkówki jest jak uzależnienie. Po każdym chce się następnego i kolejnego. - Oliwia uśmiechnęła się najpogodniej, jak tylko potrafiła. - Proooszę. Mamo, proszę.

- Spytaj się taty - odparła jej rodzicielka wzdychając z pobłażaniem.

Jej ojciec pracował od wczesnego rana do popołudnia, więc wyjazd na mecz wieczorem raczej by mu pasował. zaraz znalazła swój telefon i zasypała tatę sms-ami z pytaniem, czy mogliby pojechać na mecz z Serbią. Ku jej zdziwieniu, od razu otrzymała odpowiedź. I to pozytywną. Wbiegła z powrotem do salonu, w którym siedziała jej mama, już od progu głosząc dobre wieści.

- Tata się zgodził, maamo! Jedziemy?

- Dobrze, już dobrze. Pojedziemy.

Oliwia w podskokach wróciła do swojego pokoju, by już przygotować cały strój na mecz. Kiedy wszystko było już gotowe, poniewierała się niesamowicie, nie mogąc znaleźć sobie żadnego zajęcia. Dawno się tak nie nudziła. Chciała już być na hali, chciała już siedzieć na trybunach i kibicować z uśmiechem od ucha do ucha.

***

Droga do Gdyni niemiłosiernie się jej dłużyła. Próbowała umilić sobie podróż pośpiewywaniem znanych jej piosenek, które akurat leciały w radiu, ale i to na nic się nie zdawało. Nie mogła się doczekać, aż ponownie zobaczy Maćka Muzaja i będzie trzymać za niego kciuki. Za niego i całą drużynę, oczywiście.

Nadal nie dowierzała temu, co stało się poprzedniego dnia. Naprawdę spotkała jednego z najlepszych polskich juniorów. Co więcej, była z nim na spacerze. Co więcej, zjadła z nim lody. No, może nie można powiedzieć, że zjadła. Poszła z nim na lody. I bawiła się świetnie. Od zawsze była osobą bardzo zaczytaną, a jej ulubieńcami były romansidła. Pewnego dnia jeden z jej nauczycieli orzekł, że ci, którzy takie książki czytają, będą mieli większy problem ze znalezieniem sobie drugiej połówki, przez idealizowane, książkowe miłości. Oliwia jednak od zawsze marzyła o romantycznej, co prawda nieco nierealnej, nieskazitelnej miłości. Teraz nieco dojrzała i zrozumiała, że taki związek to wytwór wyobraźni. Straciła wiarę w związki idealne i nieco zaufania do płci przeciwnej. Zaraz... jak ona właściwie zeszła na ten tor myślowy? Pokręciła głową i wyjrzała przez okno. Pomimo, że w Hali "Gdynia" była zaledwie dwa razy w ciągu swojego życia, już wiedziała, że są niedaleko. Poczuła, jak serce jej przyśpiesza i czuje ten ucisk w żołądku, który już tak dobrze znała.

Kiedy wysiadała z auta, zarzuciła na ramiona bluzę, bo było dość chłodnawo. Szybko minęła wszystkich, którzy wyszli na zewnątrz na papierosa, nawet usłyszała kilku Serbów, i weszła do środka. Nawet nie oglądała się za rodziną, która szła za nią. Przynajmniej miała taką nadzieję. Bo szli za nią, tak?

Niemal wbiegła po schodach na piętro, skręciła w prawo... i była już na trybunach. Właściwie serce w jej piersi nie mogło walić już szybciej. Po raz kolejny na moment ją wryło. Taki widok jednak zawsze będzie robił na niej wrażenie. Uwielbiała siatkówkę i wiedziała, że od teraz jeżdżenie na mecze będzie jej wręcz potrzebne do życia.

Kilka razy przeszła się w tę i z powrotem rząd na trybunach, próbując znaleźć miejsce idealne. Rodzice i siostra, którzy już zdążyli do niej dołączyć, zaczynali się bardzo niecierpliwić i kazali decydować się natychmiast. Wybór padł na całkiem przyzwoite miejsca w dolnym sektorze, jak się później okazało, w którym siedział rodziny zawodników i trenerów. Na tych miejscach emocje udzielały się jej jeszcze bardziej, czego można się było domyślić.

- Iwa, przesiądźmy się wyżej, będzie leszy widok - zaczął nagle jej tata.

- Nie, nie, tutaj jest świetnie, widzę wszystko.

- Ale z góry jest wszystko lepiej widać, tak, jak na transmisjach. - Upierał się ojciec.

- Mnie tutaj jest dobrze. Nigdzie się nie ruszam.

- Dlaczego tak ci zależy? - czterdziestolatek uniósł brwi.

- Stąd będzie bliżej, żeby zejść na dół i...

- Nie mów, że znów pójdziesz po zdjęcia. Daj spokój, Iwa, przecież już masz.

Oliwia nie miała żadnej odpowiedzi w zanadrzu, więc wyjście graczy na boisko uratowało ją. Wszyscy obecni kibice od razu przywitali ich gromkimi brawami. Zawodnicy również się przywitali, pomachali i ruszyli do rozgrzewki. Wszyscy, oprócz jednego. Muzaj rozejrzał się szybko po zgromadzonych, a nie było ich zbyt wielu, a kiedy jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Iwy, uśmiechnął się do niej szeroko. I ona odpowiedziała uśmiechem, po czym postarała się zignorować wszystkie te spojrzenia, które na raz ją uderzyły. Także ze strony rodziców. Cóż, tak czy inaczej, puściła je wszystkie mimochodem, bo przecież te uśmiechy nic nie znaczyły, prawda? Przecież spędzili ze sobą... zaledwie godzinę. To nawet nie jest wystarczająca ilość czasu na to, by się zakumplować.

Iwa porzuciła teraz wszelkie rozprawy na temat uśmiechów i czasu potrzebnego na zaprzyjaźnienie się z siatkarzem. Tak, to nie był najlepszy moment na tego typu przemyślenia. Rozgrzewka zawodników powoli się kończyła, przyszedł czas na hymny narodowe, i w końcu, na pierwszy gwizdek.

***

- Os-tat-ni! Os-tat-ni! Os-tat-ni! - skandowali wszyscy na stojąco. Oto w trzecim secie drużyna Polski miała znany wszystkim match piont. Piłka meczowa była w grze, a kibice sumiennie odliczali każde odbicie. W końcu, juniorom udało się zdobyć ten ostatni punkt i takim sposobem wygrali po raz pierwszy do zera. Oliwia była w siódmym niebie. Zresztą, tak jak i sami zawodnicy, którzy wskakiwali jeden na drugiego ze szczęściem wymalowanym na twarzy. Kibice zgromadzeni na trybunach klaskali i skandowali "dzię-ku-jemy!" Atmosfera była niesamowita. Iwa zaczęła się zastanawiać, jak to musi być na meczach reprezentacji seniorskiej, na których kibiców nie liczy się w setkach, a w tysiącach. Po chwili postanowiła, że to raczej nie miejsce na to, żeby o tym myśleć. Chciała pogratulować siatkarzom, reprezentującym jej kraj w Mistrzostwach Europy.

Kilka minut później już pchała się między ludźmi, żeby dobrnąć do zawodników, którzy z uśmiechami rozdawali autografy i pozowali do zdjęć. Tym razem ani zdjęcie, ani autograf nie było jej celem. Kiedy w końcu dobiła do samego dołu trybun, stanęła na palcach i gdy dojrzała w tłumie Maćka Muzaja, pomachała mu. Po chwili i on ją zauważył, pomachał i dał znać, żeby zaczekała na niego. Jako, że był jednym z bardziej rozpoznawalnych juniorów, wiele osób go wołało.

Nagle ktoś złapał ją za ramię. Kiedy Oliwia się odwróciła, zobaczyła twarz swojej mamy.

- Wiesz, że nie mamy nieograniczonej ilości czasu, prawda? - spytała z uniesioną brwią.

- Tak, wiem. Możecie zaczekać na mnie w aucie. Tylko coś załatwię i przyjdę, proszę, dajcie mi jeszcze trochę czasu. Prooooszę - odparła dziewczyna, uśmiechając się najładniej, jak potrafiła.

Jej rodzicielka westchnęła wywracając oczami, ale zgodziła się, odwróciła na pięcie i odeszła.

Hala coraz bardziej pustoszała, ludzie powoli rezygnowali i rozchodzili się. Muzaj z każdą minutą był coraz bliżej, jednak, gdy już miał do niej podejść, zaczepiło go stadko całkowicie zdesperowanych dziewczyn. Świetnie, będzie musiała zaczekać, aż tamte zakończą swoje chichoty i zaloty.

- To ty jesteś Oliwia, prawda? - doszedł do niej jakiś głos. Kiedy się odwróciła, zobaczyła przed sobą Jana Nowakowskiego, środkowego. Uśmiechnęła się i pokiwała głową.

- Taak, to ja. Dlaczego pytasz? - Iwa uniosła brew.

- Wiesz, chciałem zobaczyć, dla jakiej to dziewczyny Mazi kazał się zawieść, żeby oddać szalik.

- Myślę, że gdyby na czyimkolwiek szaliku podany był adres, postarałby się go oddać właścicielowi.

- Możliwe - Nowakowski zaśmiał się. Po chwili zauważył, że Muzaj już szedł w ich stronę, więc grzecznie się pożegnał i odszedł.

- No, gratuluję - przywitała go Oliwia. - Widocznie lody ci nie zaszkodziły.

- Masz szczęście - odrzekł Maciej z szerokim uśmiechem. - I dzięki.

- Cóż, szczerze mówiąc, nie mam zbyt wiele czasu... - zaczęła Iwa. - Właściwie już powinnam gnać do auta. Miałam nadzieję, że desperatki zajmą ci mniej czasu.

- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne. - Odparł siatkarz. - Widocznie jestem magnesem na kobiety, musisz się do tego przyzwyczaić - niemal widocznie się nadymał.

- Tak, jasne, jasne. - dziewczyna zerknęła na zegar. - Cholera, późno już. Muszę lecieć.

- Dobra, dobra. - W tym momencie po raz pierwszy jego brązowe oczy na tak długą chwilę zatrzymały się na jej tęczówkach. - Przyjedziesz jutro? - Zabrzmiało to niemal jak błaganie.

- Zobaczę. Wiesz, moim rodzicom nie za bardzo się chce jeździć ze mną na każdy mecz.

- Oj, to powiedz im, że Maciej Muzaj, atakujący reprezentacji Polski bardzo o to prosi.

- Jak chcesz - odparła dziewczyna, wzruszając ramionami. - Tylko muszę gdzieś to nagrać, żeby nie myśleli, że to zmyśliłam...

- Trzymaj - niemal wepchnął jej między palce kawałek papieru. - I nawet, jeśli jutro cię nie będzie, odzywaj się czasem. - Odparł z uśmiechem.

Oliwia stałaby tak zmrożona jeszcze przez długi czas, gdyby w kieszeni jej spodni nie poczuła wibracji telefonu.

- To mój tata - wytłumaczyła atakującemu. - Muszę iść - oznajmiła. - Powodzenia jutro! - dodała na odchodnym i pomachała mu.

***

- Co ci tam tyle zajęło, Iwa? - spytał jej tata, unosząc brwi. Od kilkunastu minut byli już w drodze powrotnej do domu. I właśnie stali na czerwonym świetle na jednym ze skrzyżowań.

- Miałam coś do załatwienia, mówiłam już. - Odparła dziewczyna z uśmiechem, który za nic nie chciał zejść z jej twarzy. Czy siatkarz juniorskiej reprezentacji Polski właśnie dał jej swój numer telefonu?

- Czy to ma coś wspólnego z tym całym Muzajem? - tym razem pytanie padło ze strony mamy.

- Taaak - odpowiedziała Oliwia powoli. - Prosił przekazać, żebyśmy jutro też przyjechali. Na ten mecz z Rosją...

Zapadła cisza i do momentu, kiedy weszli do domu, nikt już nic nie powiedział. Ona tymczasem zapisała sobie w telefonie numer, który dostała, szybko się umyła i poszła do łóżka. Zupełnie nie wiedziała, jak miała interpretować tę całą sytuację. Dlaczego rodzice się nie odzywali? Cóż, wolała przeczekać tę chwilę szoku. Bo to była chwila szoku, tak? Tak?

Westchnęła. Chyba nie miała siły na takie rozważania. Przed snem jeszcze wyciągnęła telefon, otworzyła kontakty i wysłała wiadomość do najnowszego z nich:

"Cześć, tu Oliwia. Sprawdzam numer. Smile"

Jeszcze zanim całkowicie odpłynęła do krainy snów usłyszała dźwięk informujący o nowej wiadomości.

"Numer sprawdzony. Tutaj Maciej."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Midnight dnia Pią 16:17, 14 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kotna
Bojownik literacki



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: łódzkie
Płeć: pisarka

PostWysłany: Pią 21:44, 14 Gru 2012    Temat postu:

Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że coś wstawiłaś. Smile
Bardzo dobrze i szybko się czyta.
Świetna fabuła. C:
Czekam na kolejny rozdział. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
TheJacob
Admin Techniczny



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pisarz

PostWysłany: Pią 22:00, 14 Gru 2012    Temat postu:

Yupi! Very Happy
Fajne rozdziały Very Happy Ja chcieć więcej! Natychmiast! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Midnight
Piśmienny



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pisarka

PostWysłany: Wto 16:05, 18 Gru 2012    Temat postu:

Ponownie, bardzo dziękuję za wszelkie komentarze i przeczytanie tych dwóch rozdziałów.
Jako, że jutro wyjeżdżam, zostawiam Wam piąty rozdział do przeczytania i skomentowania. Smile



Rozdział Piąty. Klątwa Ruskich.

- A więc znasz Maćka Muzaja, tak? - jej matka poruszała ten temat po raz kolejny w ciągu kilkudziesięciu minut. Za każdym kolejnym razem udawało jej się znaleźć coś do zrobienia, znaleźć jakąś wymówkę. Chyba teraz w końcu przyszedł czas, by się z tym pytaniem zmierzyć.
- Tak jakoś wyszło. Tak, znam go. - Odparła Oliwia, uśmiechając się słodko.
- Czy muszę się o tę znajomość martwić?
- Nie, skądże! - odpowiedź była chyba zbyt mocna, bo jej mama uniosła brwi.
- I rozumiem, że na dzisiejszy mecz też chcesz jechać? - Jej rodzicielka była widocznie tym faktem rozbawiona.
- Wiesz, skoro już znam jednego z zawodników, to chciałabym mu pokibicować... - do akcji wkroczył szeroki uśmiech dziewczyny. - Pojedziemy?
- Skoro już temu całemu Muzajowi obiecałaś, to głupio by było nie jechać. Poza tym, nawet twój ojciec przyznał, ze coraz lepiej bawi się na tych spotkaniach. Chyba przypomniało mu się, jak sam grał za młodu. -Na usta mamy wpłynął uśmiech.
- Jejku, jejku, dziękuję, dziękuję! - Oliwia rzuciła się na szyje kobiety, cały czas wyrażając swoją wdzięczność.


***


- Ala, słucham? - w słuchawce telefonu usłyszała głos swojej przyjaciółki. Oliwia leżała na kanapie w swoim pokoju ze wzrokiem wbitym w sufit i szerokim usmiechm na twarzy.
- Cześć, złotko. - Zaczęła Iwa. - Zadanie wykonane, jeśli wiesz, o czym mówię.
- O.M.G! Nie gadaj, że masz jego numer! Bardzo musiałaś go prosić, czy od razu się zgodził? Numer jest prawdziwy? Nie wziął cię za desperatkę? No, opowiadaj! Tylko szybko! Ale dokładnie. Z cytatami. I...
- Jeej, powoli, kobieto. Spokojnie. Już opowiadam. Po meczu zeszłam na dół i spokojnie zaczekałam, aż ludzie zrobią sobie zdjęcia i pójdą.
- Tak po prostu czekałaś? Trzeba było się tam do niego rzucić!
- Rzucić? Żartujesz sobie? Tam była ochrona. A poza tym, co by sobie o mnie pomyśleli?
- Oj, no dobra, dobra. Mów dalej. - Alicja była bardzo zniecierpliwiona.
- Po tym, jak już duża część kibiców się zmyła, podszedł do mnie i przez chwilę rozmawialiśmy, potem musiałam iść już, wiec mu to powiedziałam. I wtedy on mnie poprosił, żebym przyjechała na dzisiejszy mecz z Rosją. I potem powiedział, że nawet, jeśli nie dam rady jutro, to znaczy dzisiaj, przyjechać, to mam się od czasu do czasu odezwać. I dał mi karteczkę ze swoim numerem, który jest jak najbardziej prawdziwy, bo sprawdzałam. - Nawet opowiadając to po raz drugi i po raz kolejny wyobrażając sobie całą scenę serce biło jej jakby szybciej.
- Jejku! Wiesz, że to brzmi jak fabuła najnowszej książki Nicholasa Sparksa, tak? Tylko bez żadnego umierania na raka ani demencji starczej proszę. To taaakie słodkie. Myślisz, ze się mu spodobałaś?
- Chciałabym, chociaż wątpię, że te kilka razy, ile się widzieliśmy wystarczyłoby na powstanie jakiejkolwiek więzi...
- I dlatego dostałaś jego numer! - Przerwała jej Alicja. - I co, jedziesz na dzisiejszy mecz?
- Tak, rodzice się zgodzili.
- Kobieto, nawet nie wiesz, jak żałośnie to brzmi. Jedziesz na spotkanie z facetem z rodzicami? Tracisz na tym, tracisz. - Alicja była jej najlepszą przyjaciółką, rok starszą. Właściwie nigdy nie była sama, a przynajmniej Oliwia nie przypominała sobie takiego momentu w jej życiu. Ala była na tyle atrakcyjna, że mogła przebierać w chłopakach jak w rękawiczkach, więc gdy jeden jej się znudził, wymieniała go na "nowszy model". Co więcej, wszyscy jej partnerzy mieli już prawo jazdy, więc właściwie nigdzie nie jeździła z rodzicami. Stąd jej przekonania o tym, że i Oliwia nie powinna z nimi jeździć.
- Ale co ja mam na to poradzić? Nie mam prawa jazdy ani nawet osiemnastki, żeby chociaż sobie prawko spróbować zrobić...
- Ahhh, muszę za ciebie o wszystkim myśleć? Pojedziemy z Jarkiem i cię weźmiemy, to będziesz miała chociaż więcej czasu po meczu i zero narzekających rodziców. Co ty na to?
- Zrobiłabyś to? - Oliwia była pełna niedowierzania. I szczęścia.
- Jasne, kochana. Od czego masz przyjaciółkę i jej chłopaka z prawem jazdy? Będziemy po ciebie o 19.
- Dziękuję, złotko. Do wieczora.


***

Tym razem na trybunach nie było już tak wesoło. Co prawda, jej rodzice niemal natychmiast się zgodzili na jej wyjazd z Alą. Widocznie, mimo wszystko, jednak byli zmęczeni codziennymi wyjazdami na mecze i powrotami o późnych godzinach. Mama wyglądała jakby wręcz odetchnęła z ulgą na wieść, że ktoś inny postanowił jeździć z jej uzależnioną od siatkówki córką na mecz.
Wracając do atmosfery wśród kibiców, panował smutek. Wiadomo, że po nieszczęsnych dla reprezentacji Polski Igrzyskach Olimpijskich w Londynie, juniorzy na meczu z Rosją chcieli pokazać, że tak często wspominana przez wszystkich "klątwa Ruskich" ich nie dotyczy, że dadzą radę z nimi wygrać i dobrą passę gości ze wschodu przerwać. Niestety, po pięciosetowym pojedynku w tie breaku polscy juniorzy przegrali. Oliwia była pewna, że w głowach wszystkich kibiców, ale i samych zawodników pojawia się obraz kadry seniorskiej po olimpijskim ćwierćfinale. Nikt nie schodził po autografy, większość zgromadzonych po prostu udała się do wyjścia, zostawiając przegranych z ich smutkiem. Część z pozostałych po prostu stała i klaskała, dziękując za walkę i próbując podnieść juniorów na duchu.
W końcu, pierwszy podniósł się Janek Nowakowski, ruszył w stronę trybun, do swojej dziewczyny. Miło było widzieć, że mają oparcie w swoich bliskich po porażce w meczu. Iwa uśmiechnęła się delikatnie. Dobrze jest mieć kogoś w takich ciężkich chwilach. Bo przecież ta chwila była ciężka. Właśnie stracili szanse na medal.
Oliwia zeszła na dół i usiadła na jednym z plastikowych krzesełek w pierwszym rzędzie. Oparła łokcie na kolanach, a brodę na dłoniach i siedziała tak, patrząc na zawodników. Na moment jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem środkowego Nowakowskiego i uśmiechnęła się do niego delikatnie. I on odwzajemnił uśmiech, po czym wrócił do rozmowy szeptem ze swoją dziewczyną. Pewnie dobrze się rozumieli, bo Iwa słyszała gdzieś, że i ona gra w reprezentacji juniorskiej.
Po chwili poczuła wibracje w kieszeni. Alicja.
Patrzy na ciebie. Rusz się, no. Nie będziemy tu wiecznie siedzieć. Oliwia wywróciła oczami, ale sprawdziła i faktycznie, Muzaj patrzył w jej stronę.
Nie gap się tak, weź Jarka na spacer, spotkamy się przy aucie. Odpisała swojej przyjaciółce, po czym wstała i podeszła do bariery, oddzielającej trybuny od części dla mediów, czy komentatorów znajdujących się za bandami reklamowymi. Znajdowała się na niewielkim podwyższeniu, więc różnica wzrostów między nią, a siatkarzami nie była aż tak rażąca. Atakujący powoli podniósł się z ziemi i ruszył w jej stronę. Już z tej odległości było widać, że Maciej był przybity. Podszedł do niej i przez chwilę po prostu stali naprzeciwko siebie. Jednak po kilkunastu sekundach Oliwia po prostu nie mogła już znieść widoku tych jego smutnych, brązowych oczu.
- Oj, chodź tu - wyszeptała i przyciągnęła go do siebie, przytulając mocno. - Świat się nie skończył, wiesz? Przegrana w takim meczu ma pewnie jakiś superprzekaz symboliczny, bo to Ruscy, ale nadal możecie zdobyć wysokie miejsce w Europie. Błagam, nie poddawajcie się i walczcie do końca, bo stać was na to.
- Dziękuję - odszeptał siatkarz, a na jego usta wpłynął delikatny uśmiech. Po chwili odsunął ją od siebie. - Nie śpieszysz się?
Dziewczyna pokręciła głową.
- Dzisiaj mam więcej czasu, rodzice zostali w domu. Podwiozła mnie przyjaciółka, której aż tak nie zależy na szybkim powrocie do domu.
Tym razem to Muzaj się rozejrzał. Spojrzał na kolegów z tyłu, którzy już rozciągali się po wysiłku. Potem przeniósł wzrok na Janka, który kilkanaście krzesełek dalej rozmawiał z dziewczyną. Po chwili przeskoczył przez ową barierkę i usiadł na jednym z żółtych krzesełek w pierwszym rzędzie. Oliwia niemal natychmiast się do niego dosiadła, zwróciła się w jego stronę i ostrożnie zaczęła.
- Chcesz o tym porozmawiać? - spytała cichutko, patrząc na niego.
- Nie, nie chce mi się tego roztrząsać. Przegraliśmy, zanalizujemy nagrania, zobaczymy, co poszło nie tak i spróbujemy to poprawić. Na tym polegają treningi. - odrzekł po prostu, uśmiechając się. Uśmiech ten jednak był raczej smutnawy.
- Rozumiem - oznajmiła Oliwia i westchnęła cicho, po czym przeniosła wzrok na puste boisko. - Po prostu tak mi przykro, jak was tak widzę...
- Hej, hej. Spokojnie. To przecież nie twoja wina, to nie ty tam grałaś, a my.
- Racja. To nie ja grałam, ale wiesz, że kibice bardzo wszystko przeżywają. A kiedy któregoś z graczy się zna, to już w ogóle. - Przerwała na moment. - Tak, ale w obecnej sytuacji to ja powinnam cię pocieszać. Nie ty mnie, prawda?
- Nie musisz mnie pocieszać. Już to zrobiłaś, naprawdę. - Muzaj westchnął. - Niemniej jednak po tegorocznych igrzyskach...
- Wiem, też o tym myślałam. Wszyscy liczyli na złamanie klątwy i tak dalej. - A kiedy spojrzała na siatkarza i znów zobaczyła ten smutek w jego oczach, zaraz zaczęła dalej tłumaczyć. - Ale nie ma takiej osoby czy drużyny, która wygrywałaby zawsze i wszystko. Jak to ktoś mi kiedyś powiedział - zdarza się najlepszym. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Dzięki. Kurde, dzięki. - Odpowiedział z uśmiechem.
- Nie ma za co, absolutnie. - Oliwia poderwała się z miejsca. - No, skoro już ci lepiej, chyba czas na mnie. - Wytarła ręce w spodnie i rozejrzała się po hali. - Jejku, czy nie powinni już dawno nas stąd przegonić? Przecież tu nikogo nie ma. Drzwi na pewno już zamknięte i...
- Spokojnie, spokojnie - chłopak się zaśmiał. - Wyprowadzę cię tajnym wyjściem - szepnął poufnie.
Oliwia roześmiała się serdecznie i ruszyła za chłopakiem przez parkiet, w stronę wejścia do szatni. Do szatni, w której nadal siedzieli polscy juniorzy. I widocznie usłyszeli, że wchodzili do korytarza.
- Heej, Mazi, co ci tam tyle zeszło? - doszedł do niej głos któregoś z graczy. Nagle przez drzwi jednej z szatni wybiegło dwóch z nich... W samych ręcznikach. Iwę prawdziwie zamurowało, co było całkowitą odwrotnością pewnych siebie zawodników. Widocznie nawet po porażce potrafili się zdobyć na odrobinę humoru. Obydwoje wyraźnie się napięli.
- Aaa... Cześć, Oliwia - powiedział jeden z nich, spoglądając to na nią, to na Muzaja stojącego za nią.
- Cześć? - odparła szczerze zdziwiona dziewczyna, czekając na wyjaśnienia, których jednak się nie doczekała.
Nagle poczuła, jak ktoś chwyta ja za rękę i ciągnie w głąb korytarza. Tym kimś był, oczywiście, sam Maciej Muzaj. Po kilkunastu sekundach wychodzili już tylnymi drzwiami, gdzie przywitała ich dosyć chłodna, ciemna noc. Zatrzymali się na chodniku.
- Więc, zechcesz mi wytłumaczyć, skąd oni wszyscy mnie znają?
- Taaak, powiedzmy, że im o tobie napomniałem. - Odpowiedział ze skruchą.
Uderzyła go delikatnie w pierś, co, oczywiście, nic mu nie zrobiło.
- Dobra, naprawdę. Muszę iść. - Wspięła się na palce, ale i to nie wystarczało, wiec przyciągnęła go na dół za bluzę. I pocałowała. W policzek. - Trzymaj się - dodała z uśmiechem. - I pamiętaj, ze nadal macie szanse na dobre miejsce.
Po tych słowach odwróciła się i ruszyła na poszukiwania samochodu Jarka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Balladyna
Strażnik pióra



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 216
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane / Astromnilie
Płeć: pisarka

PostWysłany: Wto 19:24, 18 Gru 2012    Temat postu:

Pięknie, lecz bardzo kolorowo.
Boję się, bo na pewno za chwilę coś się stanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Midnight
Piśmienny



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pisarka

PostWysłany: Wto 23:12, 25 Gru 2012    Temat postu:

Dziękuję za wszelakie opinie na temat poprzednich rozdziałów. Muszę przyznać, że B zgadła i faktycznie będą działy się teraz niedobre rzeczy. Smile Miłej lektury.

Rozdział szósty. Rozmowy

W piątek, po zakończeniu fazy grupowej, nie odbywał się żaden mecz. Wiadomo już było, że w sobotę Polacy mieli zagrać o miejsca 5-8 z Niemcami, a w niedzielę, wszyscy mieli taką nadzieję, w meczu o miejsce piąte.
Tego dnia Oliwia nie miała właściwie nic do roboty, co uświadomiła sobie już, kiedy wróciła do domu dnia poprzedniego. Jarek podwiózł ją niemal pod same drzwi dosyć późno, ale nie na tyle, by rodzice nie wyrazili zgody na jej kolejne wyjazdy na mecze. Ala oczekiwała zaraz z rana telefonu od niej z dokładnymi relacjami z tego, jak przebiegała jej rozmowa z Muzajem. Ale potem zupełnie nic do roboty nie miała.
Obudziła się dosyć późno, co nieco skróciło dzień, który zapowiadał się całkiem nudno. Przekulała się na krawędź łóżka i odruchowo sięgnęła po telefon, aby sprawdzić, która była godzina i czy podczas jej snu nikt nie dzwonił, czy też nie pisał. Jakież było jej zdziwienie, kiedy ujrzała dwie nieprzeczytane wiadomości. Nie była typem dziewczyny powszechnie znanej i lubianej, dlatego koledzy czy koleżanki z klasy najczęściej pisali, gdy nie wiedzieli co było zadane, czy jakie mieli mieć sprawdziany w nadchodzącym tygodniu. Ogólnie rzecz biorąc, regularnie wiadomości otrzymywała tylko od Alicji i operatora sieci. Tym razem Ala upominała się o telefon, na który czekała od poprzedniego wieczora.
- Czekałaś całą noc, poczekaj jeszcze trochę - wyszeptała Oliwia do ekranu telefonu.
Natomiast drugi SMS sprawił, że na moment serce jej stanęło. Może nie tyle sama treść, jak nadawca. Maciej Muzaj. Cześć
Dziewczyna przez chwile z niedowierzaniem patrzyła na wiadomość. Po pierwsze dlatego, że siatkarz sam, bez jakiegokolwiek przymusu, przynajmniej taką miała nadzieję, do niej napisał. A po drugie dlatego, że SMS był tak krótki. Obecnie rzadko spotykała się z tzw marnowaniem kasy na koncie na takie króciutkie wiadomości. Oliwia ogarnęła, starała się ogarnąć, przyspieszone bicie swojego serca i odpisała chłopakowi. Cześć. Jak leci? Smile Jakże się zdziwiła, kiedy odpowiedź przyszła niemal natychmiast.
Powtórzyłem chłopakom, co mi powiedziałaś i wszyscy czekają, aż zostaniesz kadrowym psychologiem Very Happy
Psychologiem? Wizja ta była całkiem ciekawa. Oliwia odwróciła się na plecy i, jak to już miała w zwyczaju, wbiła wzrok w sufit. Wyobraziła sobie siebie za kilka, może kilkanaście lat, podróżującą z reprezentacją po różnych, różnistych turniejach i rozmowy z nimi po każdej przegranej. Czy po wygranej też potrzebowali rozmów? Może tak, chociażby po to, by się za bardzo nie nadymali i nie stracili pokory i szacunku do przeciwnika. W każdym razie, mogło to by być ciekawe przeżycie. Przecież tak bardzo ich podziwiała. Gdyby tym psychologiem została, przecież widywałaby się z nimi praktycznie codziennie. Uśmiechnęła się na tę myśl. Może faktycznie to byłoby coś, co mogłaby w przyszłości robić? Zaraz. Przecież psychologów jest wielu. Jaką mogłaby mieć pewność co do tego, że wybraliby właśnie ją? Właśnie. Żadnej.
Załatw mi miejsce, a już się pakuję.
Odłożyła telefon i poszła do łazienki, gdzie szybko się ogarnęła, umyła i ubrała. Kiedy już wróciła i zerknęła na ekran swojej Nokii, uśmiech jakoś tak sam pojawił się na jej ustach.
Już lecę. A co słychać u Ciebie?
U Ciebie? Ciebie? Napisał to z dużej litery? Jak miała to interpretować? Czy to dlatego, żeby nie brała go za ignoranta? Myślał, że wzięłaby go za ignoranta, gdyby nie napisał z dużej litery? Może chciał, żeby wiedziała, że ją szanował? Przecież w listach takie zwroty pisało się z szacunku wielką literą, prawda? Nie myśląc nad tym już zbyt wiele, zabrała się za odpisywanie.
Dopiero wstałam, więc nie za bardzo wiem, co słychać. Wink
Odpowiedź przyszła jeszcze szybciej. Szybciej niż klawiatura zdążyła się zablokować.
Leń. Very Happy
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Jesteś bardzo zabawny, Muzaj. Bardzo.
Gdybyś mnie po nocach nie ciągał po halach widowiskowo-sportowych i nie wiadomo, czym jeszcze, nie wróciłabym tak późno i tak późno nie wstała. Razz
Wyszła z pokoju i poszła do kuchni, gdzie już widocznie od dłuższego czasu urzędowała cała jej rodzinka. Wszyscy zjedli już śniadanie i dopijali ostatnie łyki herbaty czy kawy. Powitała ich uśmiechem i grzecznym "dzień dobry". W zamian dostała spojrzenia. Po prostu spojrzenia. Spojrzenia pełne zdziwienia, może niedowierzania i nutki podejrzliwości.
- Cześć. Jak mecz? - zaczęła jej mama.
- Mecz? Kiepsko. Nawet bardzo. Był długi i bardzo wyrównany, ale się nie udało i jutro nasi będą walczyli o miejsca pięć-osiem - odpowiedziała Oliwia zgodnie z prawdą. W kieszeni swojego dresu poczuła wibracje. Nowa wiadomość.
Ha. Ha. Ha. Trzeba było się postawić. Trening, odezwę się później.
Jasne. Odpisała krótko i z powrotem schowała telefon.
- Skoro poszło tak źle, to dlaczego jest ci tak wesoło? Dobrze pamiętam igrzyska i mecz z Rosją. I twój wielki płacz przez następne kilka dni. - Matka widocznie chciała coś z niej wyciągnąć.
- Widocznie mam dziś dobry humor. - Odrzekła spokojnie Iwa i zaczęła przyrządzać swoje ulubione śniadanie - płatki z mlekiem. Odkąd pamiętała, jadła je na śniadanie, chociaż co jakiś czas rodzaj płatków musiała zmieniać, bo najzwyczajniej w świecie jej się przejadały.
- Czy ten twój dobry humor jest czyjąś zasługą? - Oliwia nadal nie rozumiała, dlaczego czterdziestolatka tak bardzo drążyła ten temat.
- Oj, mamo. Może tak, może nie - powiedziała dziewczyna i wyszła z pomieszczenia.



***


Po skończonym posiłku i umyciu naczyń, wróciła do swojego pokoju, gdzie włączyła swoją wieżę stereo - prezent na zeszłoroczną gwiazdkę, chwyciła książkę, którą już wypadałoby skończyć. Rozłożyła się na kanapie, otworzyła lekturę na dziesiątym rozdziale i przeniosła się w fantastyczny świat. Fantastyczny świat, z którego wyrwał ją dzwonek telefonu.
- Przepraszam, kochana, czyżby mój sms był aż tak trudny do zrozumienia? - usłyszała głos swojej najlepszej przyjaciółki.
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu zapomniałam...
- Tak. Może jeszcze mi powiesz, że o niejakim Maćku Muzaju też zapomniałaś?
- Oj, daj już spokój - odpowiedziała dziewczyna i opowiedziała jej wszystko, zgodnie z prawdą. Ala słuchała uważnie i nie przerywała. Odezwała się dopiero, gdy ta skończyła.
- Nadal podtrzymuję, że to historia jak z bajki - stwierdzenie to Oliwia skomentowała westchnieniem. - No a nie? - dodała Alicja.
- Mówię ci, że nie da się ot tak, stworzyć jakiegoś supermagicznego uczucia, czy przyjaźni, czy chociażby porządnej znajomości, koleżeństwa, z właściwie niczego. Znamy się zaledwie parę dni, a to jest nic - odrzekła Iwa.
- Złotko, gdzie się podziała twoja romantyczna dusza? Przecież jeszcze w zeszłym roku...
- Może po prostu dojrzałam. - Ucięła krótko dziewczyna. Po chwili ciszy po drugiej stronie zdała sobie sprawę, że mogło to urazić jej przyjaciółkę. - Słuchaj, przepraszam. Po prostu jestem zdenerwowana. Mama ni stąd, ni zowąd, zaczęła się czepiać tego wszystkiego, a ja nie mam pojęcia, dlaczego.
- Może dlatego, że jesteś jej córeczką, a ona nie chce, żeby jakiś wielki, zły siatkarz złamał ci serce? - Spytała zrezygnowana Ala.
- Jeszcze przed chwilą mówiłaś, że to miłość, która nigdy się nie skończy, a teraz nagle złamie mi serce? - Odpowiedziała pytaniem dziewczyna. Przestała rozumieć, o co tak naprawdę chodziło. I nie chciała o tym teraz myśleć. Nie teraz, kiedy właściwie jeszcze nie było o czym myśleć, bo niczego po prostu nie było.
- Mniejsza, bo sama się gubię - tak, Alicja nie była najbystrzejszą dziewczyną na Ziemi, ale nie była też głupia. - Wpaść jutro po ciebie?
- Tak, dzięki - odrzekła szczerze Oliwia. - A jak z tobą i Jarkiem?
- Prawdziwie magicznie. Czuję, że ten związek jest niezwykły. Naprawdę wiele nas łączy - siedemnastolatka co prawda mówiła tak w kontekście większości ze swoich chłopaków, ale w tym przypadku brzmiało to bardzo wiarygodnie.
- Myślisz, że to jest to?
- Chyba tak. I myślę, że to z nim to zrobię.
Gdyby Oliwia cokolwiek piła lub jadła, zaraz by to wypluła.
- Co przepraszam? - Iwa była naprawdę zszokowana. Chyba nigdy jeszcze z Alą na ten temat nie rozmawiała i pewnie po części to było przyczyną tego zdziwienia.
- No, wiesz, że to on będzie moim pierwszym, że z nim...
- Wiem, co miałaś na myśli - przerwała jej Oliwia, po czym westchnęła. - Ale chcesz to zrobić już, teraz?
- Nie mam pojęcia. Nie wiem. - Tutaj nastąpiło westchnienie jej przyjaciółki. - Chyba jeszcze nie teraz. Ale, wiesz, jestem niemalże stuprocentowo pewna, że to z nim chcę być. I, że nie chcę żadnego innego.
Czyżby jej flirciarska przyjaciółka w końcu znalazła drugą połówkę? Na to wyglądało. W pewnym sensie chyba się ustatkowała. Ciężko było jej uwierzyć, że teraz podczas ich spacerów Alicja Kowalczuk nie będzie dyskretnie spoglądała na każdego przystojniejszego chłopaka. Cóż, to była jedna z dobrych wiadomości tamtego dnia.
- Cieszę się twoim szczęściem, kochana. Trzymaj się.
- Papatki.
I zaraz potem się rozłączyła. Nawet nie zdążyła znów otworzyć książki, bo usłyszała dźwięk wiadomości. Ala, z którą wcześniej rozmawiała, najwidoczniej zapomniała o czymś wspomnieć. Przesłała jej zdjęcie siebie z jakąś torebką. Ah, teraz sobie przypominała. Ostatnio, gdy były przejść się po galerii handlowej znalazły ją na wystawie jednego z najdroższych sklepów. Cena, oczywiście, powaliła je na kolana, ale młodej Kowalczuk tak bardzo się spodobała, że obiecała sobie, że na nią uzbiera.
Jakim cudem ci się udało? Tak brzmiała odpowiedź Oliwii. Nie doczekała się jednak później żadnego znaku ze strony przyjaciółki. Uznała więc, że pewnie przyszedł do niej Jarek.



***


Do pory obiadowej już nikt ani nie dzwonił, ani nie pisał, więc miała w końcu czas dla siebie. I dla książki, która, oczywiście, szczęśliwie się skończyła. Oliwię zawsze bardzo zastanawiało, dlaczego autorzy nigdy nie mieli dość odwagi, by zabić któregoś z głównych bohaterów. Przynajmniej było tak z większością autorów książek, które już zdążyła przeczytać. Oh, tak, był Nicholas Sparks, który uwielbiał zabijać zakochańców. I J.K. Rowling, która uśmierciła profesora Dumbledore'a. I Syriusza. To jednak były wyjątki od reguły. Cóż, widocznie ludzie chcieli czytać o świecie utopijnym, w którym wszystko zawsze szło po myśli bohaterów. Może to i dobrze? Tak, chyba tak.
Po posiłku postanowiła przejść się na spacer. Ot, tak, dla przewietrzenia i natlenienia mózgu. Poza tym, szczerze nie podobała jej się atmosfera w domu i to, jak wszyscy naciskali na jej znajomość z siatkarzem. Dlaczego ich to tak interesowało? Przecież wiadome było, że, gdyby miała chłopaka, i teorytycznie byłby nim właśnie Muzaj, przedstawiłaby go im. Skoro nie przedstawiła go jako swojego chłopaka, znaczy, że nim nie był. Ale oni i tak nie potrafili tego zrozumieć. Po prostu nie potrafili i cały czas próbowali ją złapać na czymś i powiedzieć: "A-ha! Czyli jednak!"
Kiedy spacerowała jednym z wielu miejskich parków, usłyszała swój telefon. Ktoś dzwonił. Kiedy ujrzała imię na wyświetlaczu, odebrała niemal natychmiast.
- Halo?
- Cześć - odezwał się głos Macieja Muzaja.
- Ahh, cześć. Jak po treningu?
- Normalnie. Całkiem normalnie.
- Tak, bo ja oczywiście wiem, jak normalnie wygląda trening kadry - stwierdziła zgodnie z prawdą Oliwia.
- Możesz mi wierzyć, że nie było niczego, co by cię zdziwiło - niemal słyszała, jak atakujący się uśmiecha. To znaczy, że mówi to z uśmiechem. Często da się to usłyszeć.
- Dobra, niech ci będzie. Powiedzmy, że uwierzyłam.
- Dzięki - siatkarz zaśmiał się. - Co u ciebie?
- Ah, wiesz, zwykłe życie, zwykłej nastolatki, która nie ma przed sobą kariery siatkarskiej. Takie tam, nudy.
- Rozumiem. Nie, właściwie nie rozumiem, ale możemy to zostawić. - chłopak zaśmiał się, po czym przez chwilę milczał. - Będziesz jutro? - dodał w końcu.
- Tak, tak, będę, o to się nie martw.
- Dobra. No, to cześć.
- Cześć - zdążyła tylko powiedzieć, zanim chłopak się rozłączył.



***


Po powrocie, w domu zastała tylko rodziców. Obydwoje siedzieli w pokoju dziennym, na kanapie i byli bardzo poważni. Wyglądało to na coś w rodzaju interwencji, brakowało im tylko wielkiego transparentu.
Oliwia zauważyła, że na stole przed nimi stoi laptop. Włączony.
- Dobrze, że jesteś - zaczęła jej matka. - Chodź, musimy porozmawiać.
Dziewczyna miała wielką ochotę wywrócić oczami i powiedzieć, żeby dali sobie spokój, ale wszystko wyglądało tak poważnie, że podeszła i usiadła na jej ulubionym fotelu.
- Więc, słucham. Co chcielibyście mi powiedzieć?
- Nie do końca powiedzieć, a pokazać - tata powoli odwrócił laptopa w jej stronę.
A to, co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Midnight dnia Śro 23:57, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
TheJacob
Admin Techniczny



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pisarz

PostWysłany: Śro 23:56, 26 Gru 2012    Temat postu:

Tekst wciągający. Ale w takim miejscu przerwałaś.... Czytam, czytam, a tu nagle takie pobudzenie i ... koniec ; (

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Midnight
Piśmienny



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pisarka

PostWysłany: Czw 17:03, 27 Gru 2012    Temat postu:

Bardzo miło mi się robi, kiedy tak nalegacie na kolejne rozdziały. Very Happy Dziękuję za wszelakie oznaki zainteresowania czy opinie wypisywane w komentarzach. Oto i następny rozdział, serdecznie zapraszam do czytania. Smile Akcja rusza z kopyta. ^.^


Rozdział siódmy. Komplikacje.

- Młoda damo, mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego na portalach plotkarskich wypisują o "Maćku Muzaju - nadziei polskiej siatkówki i jego ukrytej przed światem dziewczynie?" - jej mama już po raz kolejny zadawała to pytanie. A ona nadal nie potrafiła ułożyć żadnego sensownego zdania. Po prostu patrzyła na artykuł i zdjęcie, które ktoś zrobił im zeszłego wieczora, akurat w momencie, w którym całowała go w policzek. W jej głowie znajdowała się zarazem pustka i jeden, wielki mętlik słów, myśli, zdań, we wszystkich znanych jej językach. Dlaczego ktoś miałby się interesować juniorami? Przecież nikt, oprócz ludzi interesujących się siatkówką nieco bardziej niż przeciętny kibic, nawet nie patrzy na to, czy juniorzy grają dobrze, czy źle. Przecież jeszcze nigdy wcześniej nie słyszała nic o życiu prywatnym żadnego z juniorów! Nie rozumiała tego zainteresowania nim, a co więcej nie rozumiała zainteresowania nią. Zwłaszcza, jeśli nie była jego dziewczyną.

***

Tej nocy nie potrafiła zasnąć. Po prostu nie mogła. Rzucała się na łóżku, szukając chłodniejszego miejsca na poduszce, czy prześcieradle. Kołdra, to była podciągnięta pod sam nos, to wręcz spadała na ziemię. Właściwie aż do świtu wpatrywała się w sufit i w przesłonięte roletą okno, próbując ogarnąć swoje myśli. Na pytanie zadane przez matkę odpowiedzieć nie potrafiła. I nie odpowiedziała. Po chwili rodzice chyba jednak zrozumieli, że nic o tym wszystkim nie wiedziała, bo dali jej spokój. Więc pewnie dlatego przez ostatnie kilka dni się tak dziwnie zachowywali. Co oni sobie myśleli? Skąd mogła wiedzieć? Przecież sama nie wiedziała, co myślała. Nie wiedziała. Tamtego wieczora zdążyła tylko zrobić zdjęcie artykułowi, chciała to pokazać Muzajowi. Musiał wiedzieć, tak przynajmniej myślała. Chyba powinien wiedzieć o tym, co myślą o nim dziennikarze takich serwisów. A zaraz potem oznajmiła, że wcześniej się położy i szybko się ulotniła. Nie chciała o tym z nikim rozmawiać. Ignorowała wszelkie wiadomości od Ali. A Maciej i tak nie pisał. Przecież był środek nocy, a jutro mieli zagrać ważny mecz i musiał być wypoczęty. Postanowiła, że powie mu o wszystkim, kiedy spotkają się po zakończonym pojedynku.


***

- Oj, coś ty taka małomówna, Iwa! - po raz kolejny żaliła się Alicja. - Wczoraj też siedziałaś cicho. Coś się stało?
Byli już w drodze na przedostatnie spotkanie polskich juniorów podczas tegorocznych Mistrzostw Europy. Niedługo mieli dojechać, a ona nadal nie miała pojęcia, jak całą sytuację ubrać w słowa. Po chwili postanowiła, że po porostu podejdzie do tego spontanicznie, a podczas meczu nie będzie się przejmowała tym, a sytuacją na boisku, która powinna ją interesować bardziej.
- Po prostu mam zły humor. Przejdzie mi - odparła Oliwia, trochę już zniecierpliwiona tym, jak bardzo wszystkim przeszkadza to, że raz jej się zdarza zły dzień. Przecież każdy miał prawo do gorszego samopoczucia, prawda?
- Czy to przez wielkiego, złego siatkarza, który złamał ci serce? - spytała jej przyjaciółka, spoglądając na nią w lusterku samochodu.
Czy to było przez niego? Prawdopodobnie gdyby nigdy go nie poznała, nic takiego nie miałoby miejsca. Przynajmniej nie z jej udziałem. Ale nie mogła zrzucać za to winy na Macieja, bo przecież wiadomo, że wina nie leżała po jego stronie. Ani po jej. W tę sprawę wplątał się ktoś trzeci i to ją niepokoiło chyba najbardziej.
- Nie, oczywiście, że nie.
- Przepraszam, Iwa, znasz jakiegoś siatkarza? - wtrącił się Jarek.
- Och, tak, kochanie - Ala zabrała się za odpowiedź już zanim Oliwia zdążyła w ogóle otworzyć usta, czy chociażby pokiwać głową. - Otóż, moja droga przyjaciółka wdała się w bardzo ciekawą relację z panem Maćkiem Muzajem, na razie to tylko junior, ale wszyscy widzimy w nim potencjał i spokojnie można stwierdzić, że stanowi przyszłość, po prostu, przyszłość polskiej siatkówki. Czyż to nie wspaniale?
- Oczywiście, to świetnie. - Przytaknął jej chłopak i na tym rozmowa się skończyła.
Jako, że była sobota, ruch na ulicach większych miast nieco wzmógł się. Jednak nie było na tyle źle, żeby spóźnili się na spotkanie Polski z Niemcami. Robiło się zabawniej, kiedy spojrzało się tego dnia na datę. Oto te dwa kraje mierzyły się z sobą pierwszego września, w rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej.
Weszli na halę, kiedy rozgrzewka zawodników trwała w najlepsze. Oliwia zeszła sektor niżej niż Alicja z chłopakiem. Postanowili chyba trzymać się od niej z daleka, jako, że nie miała się tego dnia najlepiej. Jej przyjaciółka tylko ustaliła datę "zbiórki" przy samochodzie, żeby nie musieli na nią czekać.


***

To spotkanie zleciało jej strasznie szybko. Właściwie, nim się obejrzała, już stała wraz z innymi widzami, odliczając odbicia, gdy piłka meczowa była już w grze. Polakom udało się w sumie łatwo zwyciężyć, stracili zaledwie jednego seta. Następnego dnia mieli zagrać o piąte miejsce.
Albo się jej wydawało, albo kibiców było coraz mniej. Rekordowa liczba chyba przyszła na pierwszy mecz z Rosją, bo pamiętała, że niektórzy musieli siadać na schodach. Tymczasem tego dnia była ich tylko garstka. I właściwie większość zaraz po ostatnim gwizdku i chwili braw ruszyło do wyjścia. Zeszła więc na dół i, tak jak dwa dni wcześniej, usiadła na jednym z krzesełek w pierwszym rzędzie. Nie musiała długo czekać, bo dosłownie kilka minut później dołączył do niej siatkarz.
- Gratuluję - przywitała go Oliwia. Próbowała wysilić się na uśmiech i chyba nawet jej wyszedł, ale na myśl o tym, co zaraz miała mu pokazać, jakoś odechciewało się jej uśmiechanie. Niemniej jednak, wskazała siatkarzowi krzesełko obok siebie. - Proszę, rozgość się.
- Dzięki. - Zajął siedzenie obok. Przez chwilę panowała dziwna cisza, po której obydwoje na raz się odezwali.
- Muszę ci coś powie... - i roześmiali się.
- Ja pierwszy - postanowił Muzaj i wziął głęboki wdech. - Wiesz, w Spale rok szkolny rozpoczyna się dopiero w przyszłą sobotę. I w związku z tym po tych mistrzostwach mam jeszcze tydzień wakacji. Postanowiłem więc, na te pięć dni wynająć pokój w jednym z tych hoteli tam, w twoim mieście, żebyśmy, wiesz, mogli dokończyć zwiedzanie. Mam nadzieję, że będziesz chciała mnie oprowadzić, bo wszystko już zarezerwowałem i zapłaciłem, więc w pewnym sensie nie masz wyjścia.
- To świetnie, naprawdę świetnie - odparła Oliwia ze szczerym uśmiechem. To była tak dobra wiadomość, że straciła jakiekolwiek chęci do przekazania mu swojej. - Chociaż, wiesz - dodała później. - Ja będę do popołudnia miała lekcje, bo u normalnych ludzi rok szkolny zaczyna się z początkiem września. - Dorzuciła z uśmiechem.
- Zupełnie mi to nie przeszkadza - odrzekł. - A co ty chciałaś powiedzieć?
- Cóż, musisz wiedzieć, że ja sama byłam w głębokim szoku, gdy to zobaczyłam. - Zaczęła i z miejsca poczuła, że schnie jej w gardle. Powoli sięgnęła po telefon, jakby nie chciała go spłoszyć. Otworzyła ostatnio zrobione zdjęcia i powiększyła to, na którym uwieczniła ten straszny, pełen kłamstw artykuł.
Brązowe oczy Macieja na chwilę zatrzymały się na fotografii, a po kilku sekundach dosłownie odskoczył jak poparzony.
- Co to w ogóle jest? - krzyknął, zrywając się z miejsca. Oliwia prawie natychmiast zrobiła to samo.
- Wczoraj wieczorem matka mi to pokazała. - Wskazała na zdjęcie. - Ktoś musiał nam przedwczoraj zrobić zdjęcie i dopisać do tego swoją historię i...
- A kto to mógł zrobić? Przecież nikogo tam nie było, do cholery! Po co się w ogóle tym interesują?
- Też mnie to zastanawiało, przecież nikt nigdy dotąd na takich portalach nie zamieszczał informacji o siatkarzach, a co dopiero o siatkarzach kadry juniorów!
- Właśnie. Chyba, że jednej takiej zachciałoby się trochę sławy i postanowiła wykreować siebie jako dziewczynę, a może i nawet przyszłą żonę młodego siatkarza, który... "jest przyszłością polskiej siatkówki".
- Żartujesz? Chyba nie sądzisz, że to ja to im wysłałam?! Jak niby miałabym zrobić to zdjęcie?
- Jak to jak? Akurat tego dnia przyjechałaś ze swoją przyjaciółką. Wystarczyło poczekać wystarczająco długo, ja cię odprowadziłem, a twoja przyjaciółeczka zrobiła zdjęcie! Matko... - usiadł z powrotem. - To takie logiczne! Jak mogłem być taki głupi i dać się nabrać na coś takiego? Mogłaś chociaż to przesłać na serwis zajmujący się siatkówką, a nie pierwszego, lepszego Pudelka, to by wzbudziło mniej podejrzeń. Widocznie chciałaś, żeby wieść rozeszła się szybko. Jak ciepłe bułeczki.
- Maciej! To nie byłam ja! - Z każdym jego słowem w jej oczach wzbierało się coraz więcej łez. Teraz widziała już jak przez mgłę. - To nie byłam ja! To. Nie. Byłam. Ja!
- Wiesz, że takie zaprzeczenie to właściwie potwierdzenie, prawda? - chłopak wyglądał na załamanego. Naprawdę wierzył w to, co mówił.
- Posłuchaj mnie. To naprawdę nie byłam ja, do cholery! Jak mam ci to udowodnić?
- Nie da się tego udowodnić, bo to nieprawda! Tam nie było nikogo. Nikogo. Nawet ani jedno auto nie przejechało w tamtym momencie. Ani jedno. Reszta jest jasna.
- Tak ci się tylko wydaje. Daj sobie wytłumaczyć, że...
- Oliwia, kurwa, to nie jest żadna komedia romantyczna! To nie jest tak, że nagle okaże się, że zrobił to ktoś inny, a wszystko skończy się szczęśliwie. Życie jest brutalne. Tym razem było brutalne dla mnie.
- Maciej, daj sobie wytłumaczyć, że ja nic o tym...
- Nie wiedziałaś? - zaśmiał się gorzko. - Jasne - spojrzał na nią. - Chyba powinnaś już iść. A miasto zwiedzę sam - dodał jej na odchodne.
Oliwia uciekła. Po prostu odwróciła się i odbiegła. Łzy już ciekły po jej policzkach strumieniami. Nie potrafiła ich opanować. Ani ich, ani żałosnego szlochu, który z siebie wydawała. Nie miała ochoty na nic. Nie miała siły na nic. Najchętniej położyłaby się w miejscu, gdzie akurat się znajdowała i zaczekała na śmierć.

***

Jej stan musiał wyglądać na tak poważny, że nawet Alicja zaniechała pytania o to, czy może tym razem "wielki, zły siatkarz złamał jej serce." Może to było dla niej oczywiste. Podrzucili ją do domu, a ona niemal natychmiast zamknęła się w pokoju, wlazła pod kołdrę i nie wychodziła.
W jej głowie rodziły się miliony pytań na raz. Dlaczego tak pochopnie ją ocenił? Dlaczego tak ją ocenił? Czy aż tak był w stosunku do niej nieufny? Dlaczego tak od razu uznał, że to była ona? I dlaczego tak kurczowo się tego trzymał? Dlaczego nie dawał sobie wytłumaczyć tego, co miała do powiedzenia? Dlaczego nie dał jej wyjaśnić? Dlaczego, dlaczego, dlaczego.
Wiedziała tylko jedno. Nie miała ochoty jeść, nie miała ochoty pić, nie miała ochoty spać. Nie miała nawet ochoty żyć. Bo prawda była taka, że chyba jednak te kilka dni wystarczyło.
Bo najprawdopodobniej się zakochała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Midnight dnia Czw 17:04, 27 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Balladyna
Strażnik pióra



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 216
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zakopane / Astromnilie
Płeć: pisarka

PostWysłany: Czw 20:37, 27 Gru 2012    Temat postu:

Dziwnie się zachował ten siatkarz, powiem.
Oczywiście czekam na więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
TheJacob
Admin Techniczny



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pisarz

PostWysłany: Pią 0:48, 28 Gru 2012    Temat postu:

Na stos siatkarza, może zrozumie swoją głupotę! Very Happy
Więcej więcej... Ja tu ładnie proszę Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kotna
Bojownik literacki



Dołączył: 02 Wrz 2012
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: łódzkie
Płeć: pisarka

PostWysłany: Pią 23:43, 28 Gru 2012    Temat postu:

Mid. *.*
Świetne. Fabuła. *.*
Ja chcę więcej i to szybko!
Czekam. :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Młodych Pisarzy Strona Główna » Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
  ::  
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group   ::   template subEarth by Kisioł. Programosy   ::  
Regulamin